sobota, 1 września 2012

Chowaniec 2

Najpierw zaległa sprawa: WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO W DNIU BLOGERA! ;)
Owszem, troszkę spóźnione życzenia, ale mam nadzieję, że się odrobinę zrekompensowałem.

Na początku pragnę zaznaczyć, że zarejestrowałem się na MyAnimeList: http://myanimelist.net/profile/MightyRaven
Zacząłem oglądać Fairy Tail na http://www.anime-shinden.info
Zastanawiam się nad czytaniem mangi tegoż samego tytuły, ale ostatecznie postawiam, że oglądnę najpierw odcinki ^^. Lub gdzieś w "środku" zacznę.

Kroniki idą mozolnie, lecz zaszły zmiany. Zapraszam na mapkę. W całej historii zaś zaszły poprawki, których wy nie zobaczycie :P
Zapraszam na forum dla zainteresowanych LD (świadomy sen): www.psajko.fora.pl -=- przemik999

Aha i zamieszczam moje wyobrażenie Eilen :)


Zastanawiam się też nad współpracą z jakąś betą... 




niedziela, 26 sierpnia 2012

Kroniki Czarodziejów - Rozdział 4


Kolejny rozdział. Skąpa korekta. Wrzucam i jeno wam pozostaje przeczytać i SKOMENTOWAĆ. Zastawiam się nad dalszym prowadzeniem bloga. Jeszcze zobaczymy. Tymczasem zapraszam na forum literacko - pisarskie - Literka, które oferuje szeroki wachlarz opowiadań autorów tych młodych i troszkę starszych =) 



-Rozdział 4-


            Otworzyła oczy. Siarczysty ból przeszywał jej skroń. Czuła, że głową jej zaraz eksploduje. Podniosła się z wygodnego materaca i otworzyła oczy. Znajdowała się w ascetycznie urządzonej izbie. Na drewnianej komódce stał kubek z parująca herbatą. Pod ścianami stały meble wykonane z hebanu, a przez okno wpadało późne słońce.
            - Gdzie ja jestem? – zapytała samą siebie. Zerknęła na swoje ubranie. Ktoś ją przebrał. Ma na sobie koszulę nocną.
            Podniosła się z materaca i wyszła z izby. Na korytarzy było o wiele zimniej. Woskowe ściany zdobiły pozłacane kandelabry. Długi, miękki kobierzec leżał na drewnianej posadzce, a rama od schodów zdobiona była wzorkami przypominającymi smoki. Dziewczyna zeszła na dół. Już na górze dobiegały do niej strzępki rozmowy dwóch osób: kobiety i mężczyzny. Weszła do korytarza.
- Wiesz dobre, że…
- And, cicho. – Kobieta wskazała na Eilen. – Przygotuję strawę.
Andalver spojrzał na dziewczynę
- Nie śpisz już – wymamrotał. – Poczekaj chwilę ze mną w salonie. Moja żona – Kira zabrała się za kolację.
Weszli  do przestronnego salonu. Duża kanapa stała po środku pokoju. Naprzeciw ćmił się marmurowy kominek. Grube polana drewna z sykiem pękały. Przez duże, okrągłe okno wiły się promienie wieczornego słońca, a w kątach powoli zaczynały zalegać cienie. Donica z małą palemką dawała izbie przytulności, zaś wazon z liliami na stole sprawiał, że pokój pachniał błogo i relaksująco.
- Usiądźmy - And wskazał kanapę.
- Ja... - zaczęła Eilen, lecz język uwiązł jej w gardle. - Dziękuję, że pomógł mi pan w tych... okolicznościach.
Mężczyzna zmieszał się odrobinę.
- To nie moja zasługa, lecz mojej żony. Gdyby to ode mnie zależało wylądowałabyś w szpitalu, ale Kira się uparła i... to chyba jej winnaś podziękować.
Eilen obserwowała jak ogień w kominku buzuje. To był magiczny ogień, przedstawiający co chwila legendy Granitewoodu - począwszy od Przypowieści o Druidzie, a na Legendzie Czarownic, skończywszy. Po chwili płomień buchnął jak wściekły. Krzesło powoli osunęły się na podłogę. Czuła, że ktoś musi jej to wytłumaczyć, bo osuwa się w Seledyn.
- Proszę pana, co się stało? - zapytała. Czuła jak palce jej drżą.
- Nie wiem. I nie mnie jest to wiedzieć. To powinnaś znać siebie. Radzę ci coś - musisz poznać siebie. Bo inaczej... Obawiam się, że staniesz się Feniksem. Masz w sobie moc, której nie znam. Nie pozwól, by ukształtowała się jako twoja druga podświadomość... Nie pozwól...
- KONIEC TEGO! - Kira postawiła tacę z herbatą. Chwilę potem służąca obwieściła, że stygnie jadło, toteż Eilen wraz z gospodarzami udała się do jadalni.
*
            Eilen postanowiła, że spędzi jeszcze kilka dni w domu Różdżkarza. Naprawdę polubiła tą dwójkę miłych i wyrozumiałych ludzi. Jej pobyt miał się już ku końcu, gdy Kirę i Anda odwiedziła córka z wnuczętami - pulchnymi bliźniętami, którzy kochali psocić. Kira i Eilen wybrały się na spacer z gośćmi.
            Żar lał się z nieba. Wiatr jak zaklęty nie raczył zaszczycić obecnością stolicy. Uliczki, jak zawsze tłoczne, zapełnione były po mury handlarzami. Niemalże wszystkie domy w Głównej Przekątnej pokryły się srebrem - na cześć Królowej Sardinu, która przybyła w odwiedziny do swojego przyjaciela - Króla Henryka IV.
            Udali się do parku. Chodź tam było chłodniej. Wielkie, rozłożyste drzewa ograniczały światło. Jabłonie rosnące w pobliżu stawku, uginały się od ciężaru szkarłatnych owoców. Było przyjemnie.
            Eilen siedziała na trawce. Miętosiła zgiełk, obserwując kąpiące się dzieci. Zabawa była przednia. Threvor i Angeline urządzili zawody pływackie i dziewczynka już po chwili protestowała, iż to ona powinna wygrać, bowiem jej brat oszukiwał.
            Nagle - całkiem nie spodziewanie. Zza pachnącej sosny wyszedł mężczyzna. Rozbiegł się, a następnie zaszarżował na dziecko z nożem. Złapał bliźniaka za szyję, i cofnąwszy się nieco, uważnie obserwował pozostałych. Kira wpadła w panikę. Zaczęła lamentować ile tlenu wokół, lecz Eilen była całkowicie opanowana.
- Radzę ci puścić dzieciaka – powiedziała zupełnie spokojnie, jakby zaistniała sytuacja nie była niczym interesującym. A w istocie była. Tu chodziło o życie. Życie, które było młode i cenniejsze od samych denarów. – Jestem czarodziejką. – Uniosła ręce.
Mężczyzna skinął głową. Po chwili wyszczerzył żółte zęby.
- Czarodziej Zangrim von Jeelesbeck – rzekł i ukłonił się nisko, zmuszając dziecko do tego samego. – Chcę wolności. Ja mam dość kicia i tych obszczymurków.
- Zapewniam cię, że nie znalazłbyś się tam, gdybyś był niewinny. – Eilen robiła krok, lecz poczuła silną, niemalże odurzającą, barierę ochronną.
Mag zarechotał jak szalony.
- Sama tego chciała. Dawała wszystkim, a mnie nie? Dostała parę razy w rondel i tyle.
- Chyba coś ponadto jeśli uciekłeś z więzienia. – Przełamała barierę. Był bezbronny, lecz…
Prawnie nie mogła użyć magii. Ale on JEST zdolny zabić. Ten błysk szaleństwa w jego oczach…
Błyskawica wypełzła z otwartej dłoni dziewczyny i dotknąwszy ciała maga zasyczała wściekle, niby Oliwia na ogniu. Puścił dziecko – zaklęcie je ominęło. Zwalił się  nóg. „Upieczony kurczak” – tak o nim gadano jeszcze tego samego wieczora w jednej z karczm.
Threvor krwawił. Czarodziej zdążył przeciąć mu tętnicę. Nie było szans, by przeżył. Czerwona ciecz tryskał z otwartej rany.
- Eilen, zrób coś. Błagam! – zaryczała Kira, tuląc dziecko.

- Oto nadchodzi służebnica ciemności. Ta która oszuka światło. Należeć będzie do inności. I złączy się z kochankiem. Zrodzona  wraz z krwawym porankiem. Stanie się czarodziejką jakiej świat nie zna. Za prawdę powiadam Wam oto zegzystowała się Następczyni, Cesarzowa Mroku. Apokalipsa Regnyry. Apokalipsa Bogini Seledynu – szeptała. Czuła jak osuwa się coraz niżej. I nagle świat zwolnił.
Słońce przygasło pod powłoką ciemnej materii. Kobiety czuły, że coś wisi w powietrzu. Nie myliły się. Energia szkarłatu jęła kołować je coraz szybciej, aż w rezultacie zetknęła się z dzieckiem. Lodowaty wiatr przeszył na wylot park. Woda ze stawu zalewitowała w górze i chlusnęła wprost na ranę. Ta zasyczała. Uniosła się para i rana znikła.  

wtorek, 21 sierpnia 2012

Chowaniec 1


Co nowego?

   Jestem  naprawdę zdziwiony waszymi opiniami. NAPRAWDĘ wam wszystkim dziękuję, bo to naprawdę motywuje, ale... Co właśnie z Kronikami? Ledwo zacząłem czwarty rozdział. Mimo szczerych chęci to po prostu nie mogę. Tekst jest do kosza. Męczę klawiaturę, ale nic mi to nie daje.
  Co jeszcze? Zarejestrowałem się na forach. Literackich. Możecie mnie znaleźć na Literce. NewWriter - to mój nick.
  Zapraszam do komentowania. Regulamin uległ lekkiej zmianie i tak samo sprawy z reklamą. Użytkownicy byli na tyle bezczelni, by nie dodać głupiego komentarza. Jeno wchodzili na REKLAMĘ i śladu po nich nima.
  Aktualności możecie śledzić na Twitterze - https://twitter.com/AlbusWulfrik


To chyba tyle. Możecie powiedzieć, jak wy reklamujecie blogi? Gdzie?

czwartek, 16 sierpnia 2012

Kroniki Czarodziejów - Rozdział 3


-Rozdział 3-

T
ydzień minął z prędkością huraganu. Eilen przygotowywała się do podróży z Nigelusem po różdżkę. Mieli wyruszyć do samej stolicy. Dziewczyna była oniemiała, gdy mag oświadczył jej, że zacznie uczyć jej Mistrzostwa od razu. Nauki teoretyczne sprawiały jej nie lada trud. Czarodzieje dzielili się na trzy kasty, czyli Mistrzostwa: Gestu, Słowa, Myśli. Ci ostatni władali taką magią jakiej mistrzom gestów się nie śniło.
*
Księżyc schował się za ciemnymi obłokami chmur. Srebrne gwiazdy, mając kaprys zakamuflowały się za dużą chmurę. Było ich cztery - Anabell, Sytyra, Hoha, Barnaba. Sprawowały władzę nad niebem od wieków.
Nigelus i Eilen spokojnie dotarli na dużą polanę i rozłożyli obóz. Czarodziej nałożył prowizoryczne osłony na nieproszonych gości, i zapaliwszy ognisko udał się na spoczynek. Eilen zaś patrzyła w ogień i miała baczenie na wszystko dookoła obozu. Czary działały na wszystko, prócz srebra. Wystarczyło, że ktoś w zbroi znajdzie się w pobliżu magii, a zaklęcia traciły na swych gusłach.
Pachniało świeżymi narcyzami i lawendą. Świerszcze cichutko grały w zaroślach i gdyby nie to, że dziewczyna była pod wpływem napoju energetycznego z lubością położyłaby się i zasnęła upojona nietuzinkowym powietrzem.
Znajdowali się blisko stolicy. Halenshire mieścił się zaledwie milę stąd. Ale bramy zamknięte zostały o północy. Do świtu stolica będzie zamknięta.  Dziewczyna zastanawiała się nad czarodziejami.
Teraz nie będzie jak kiedyś. Żyła całe szesnaście lat jako człowiek. Było jej trudno, a teraz może ludzie zaczną czuć do niej respekt. Dziewczyna wyciągnęła przed siebie dłonie, by je ogrzać.
Nigelus miał wziąć ją na nauki. W Dalruan, a raczej za jego granicami znajdowała się Strefa Pałacowa. Eilen poczuła ukłucie w sercu, które zaczęło ściskać ją od środka. Jest tak blisko swojej matki. Czy ona kiedykolwiek się nią interesowała? Czy myśli o niej? O babce?
Podłożyła do ogniska. Słyszała jak Nigelus charkota. Nigdy, by nie pomyślała, że będzie tak zżyta z czarodziejem. Starzec miał dla niej nieskończone pokłady cierpliwości. Odpowiadał na każde jej pytania. Był mentorem jej mrzonek
Eilen podniosła się z wygodnego posłania i przemyła twarz w strumieniu opodal. Powieki same się jej zamykały, chociaż nie czuła zmęczenia.
Słyszała szum wody, wiatru i spadających liści. Słyszała... kroki. Ludzkie. Wpierw pomyślała, że to Nigelus, ale ten smacznie chrapał w namiocie pod rozłożystym dębem.
Spojrzała w niebo na tarczę osłonną. Ta powoli zanikała, pozostawiając po sobie okruchy szkarłatnego pyłu. Dziewczyna ruszyła do obozu. Gałązki malin i róż wpijały się jej w nogi.
Wbiegła na polanę. Zaczęła mocno szturchać Nigelusa, gdy wygon zaszyły srebrzące się strzały. Jedna za drugą wpadały to w ziemię, to w ognisko.
- Najemnicy! - wychapał Nigelus. Wyszedł z namiotu. - W imieniu Rady Czarodziejów  Granitewoodu nakazuję wam opuścić broń.
- A więc to ty jesteś sprawcą tych zaklęć ochronnych? - Zapiał banita ubrany w srebrną kolczugę. W dłoni dzierżył długą szpadę. - Psia mać! Dwójka moich ludzi ledwo trzyma się na nogach! Toć to zbrodnia! Kehir, bierz ich. Starca zabij, dziewczę do Księżycowego Domu.
Nigelus wyciągnął dłonie przed siebie.
- Będziemy się bronić. Oboje jesteśmy czarodziejami.
Eilen nie czekała, aż tamci zaatakują. Sięgnęła po sól i otoczyła obóz tak szybko, że tamci nie zdążyli do niej dobiec.
- Eilen, jest mały problem - rzekł Nigelus. - Krąg nie powstrzyma strzał.
- Teraz mi to mówisz?!
Dwójka banitów wykrzywiło się w grymasie uśmiechu. Wyciągnęli łuki i chwilę potem ciszę przerwał syk cięciwy.
- Tueri! - Nigelus działał błyskawicznie. Magiczna tarcza znów ich otoczyła. Wiedzieli, że nie mają szans.
- Słyszałem o was, wiedźmy - ryczał jeden z nich. - Nie możecie nam nic zrobić. Takie macie zasady...
- Które można nagiąć.
Tarcza już po chwili nie wytrzymała pod naciskiem strzał. Pękła i rozsypała się. Byli bez szans.
- Eilen, na chwilę ich powstrzymam a ty uciekaj! Rozumiesz to? Dostań się stolicy i znajdź sklep z różdżkami. Wtedy idź do Szkoły Magii i powiedz, że cie przysyłam.
- Nie ma mowy, nie zostawię cię! Oni cię zabiją! - Eilen uchyliła się przed strzałą.
- Poradzę sobię. Raz... Dwa... Trzy... Teraz!
Polanę zasypała lawina ognia. Temperatura podskoczyła gwałtowanie. Nigelus zataczał kręgi rękami tworząc coś na kształt spirali. Po chwili Eilen wybiegła z kręgu przez otwór egzystujący tylko dla niej. Wbiegła w las, słysząc świsty strzał i krzyki najemników. Te zaklęcie było wielce potężne.
Dziewczyna biegła. Przebijała się przez chaszcze liści. Nadal odczuwała piekielne ciepło. Biegła i biegła. Wkrótce znalazła się w pobliżu wiosek otaczających stolicę. Pierwsze promienie słońca przebijały się już przez drzewa, a ranne ptaki powoli zbierały się do zagrania swego hejnału.
Eilen poczuła się zmęczona. Napój przestawał działać. Nie spała dwie noce z rzędu. Podróżowali przez Puszczę Defiańską, a tam zaklęcia Nigelusa, by im nie pomogły, toteż musieli być oboje czujni. 
Słaniając się na nogach dotarła do bram miasta. Dwaj strażnicy w lśniących kolczugach wpuścili ją dopiero wtedy, gdy oświadczyła, że jest czarodziejką, a nie biedaczką. Pokazała im certyfikat rozpoczęcia nauk.
Ulice Halenshire'u były zasypane ludźmi chodź słońce dopiero wychyliło się zza gór. Jedni sprzedawali żywności, inni ubrania, a jeszcze inni prosili o denary. Eilen splotła włosy w koka. Szukała tego przeklętego sklepu. Zrezygnowana zatrzymała nielicho wyglądającego starca.
- Przepraszam pana, nie chcę sprawiać kłopotów, ale czy wskaże mi pan drogę do Różdżkarza? - zapytała najmilej jak mogła.
Mężczyzna wzdrygnął się. Wskazał krótką uliczkę obok. Dziewczyna kiwnęła głową i udała się we celowe miejsce. Myśli w jej głowie były naprawdę okropne. A co jeżeli Nigelus nie żyje? Właśnie kona z myślą, że może jego uczennica zawróci, by mu pomóc?
Czuła się winna. Postanowiła, że zaraz po odwiedzeniu Szkoły Magii wyśle wiadomość psychiczną. Nigdy tego nie robiła, lecz podobno pierwsze zaklęcia są bezpieczne.

Dziewczyna weszła do sklepu. Złotawy dzwonek zakołysał się oznajmiając, że przyszedł klient. Starzec w aksamitnym fartuchu odstawił na bok soczysty befsztyk i przywitał się z Eilen.
- Witaj moja droga. Co cię sprowadza do mojego sklepu? – Nie czekając na odpowiedź zniknął na zapleczu.
Eilen usiadła na krześle pod oknem i zmierzyła izbę wzrokiem. Promienie rannego słońca wślizgiwały się przez otwarte okno wraz ze świeżym powiewem wiatru. Duży, drewniany kontuar piętrzył się pod ścianą. Dwie, wypalone świece stały na stoliku zastawionym kartkami. Drzwi na zaplecze zablokowane były Linią Przejścia – magiczną kreską z kamieni energetycznych.
Mężczyzna wyszedł z zaplecza z iskrzącą czerwonym światłem długą różdżką. Przysiadł na taborecie przy stole i zagaił dziewczynę:
- Siadaj, dziecko. Zaraz wybierzesz coś dla siebie. – Wskazał krzesło przed sobą. Milen zdjęła płaszcz i usiadła obok sprzedawcy. – Zwą mnie Andalver i jak wiesz jestem różdżkarzem. Zanim przejdziemy do tej całej ceremonii wprowadzę cię wpierw w teorię.
Eilen przytaknęła głową. Do tej pory nie studiowała różdżkarstwa. Usadowiła się wygodniej.
- Różdżki biorą się z Białej Krwi, ta zaś wypływa z Jeziora Charitibus. Ta magiczna esencja zostaje poddawana obróbce. W mojej pracowni przez siedem dni i siedem nocy określam kształt kamienia jaki zacznie egzystować pod koniec roboty. Wtedy to właśnie dobieram metal, który współpracować będzie z kamieniem. Są dwa rodzaje metalów: stały i płynny. Ten drugi może przybierać postacie jakie sobie tylko zażyczysz. Kolejną ważną rzeczą jest zamoczenie różdżki w wodzie do czasu aż ostygnie. – Starzec pogładził pieszczotliwie różdżkę. – Pytasz zapewne po co ja ci to opowiadam. Dlatego by oszczędzić ci wstydu na egzaminach, moja droga. – Klasnął w ręce. – Do roboty, zatem!
Ujął różdżkę, i wypowiedziawszy zaklęcie tak powoli zawirowała w powietrzu, kreśląc enigmatyczne znaki. Łagodny szept przeszedł izbą i po chwili ustał.
- Cóż. Masz zadatki na Mistrzynię Słowa, nie ma co. Moja różdżka wskazała na  opal. Jedną z tych posłusznych i potężnych. Stała dla twojej wiadomości.
Starzec zniknął raz kolejny na zapleczu i przyniósł różdżkę. Dziewczyna ujęła opal i wpadła w trans.
*
Oto nadchodzi służebnica ciemności
Ta która oszuka światło. Należeć będzie do inności.
I złączy się z kochankiem
Zrodzona  wraz z krwawym porankiem.
Stanie się czarodziejką jakiej świat nie zna.

Za prawdę powiadam Wam oto zegzystowała się Następczyni, Cesarzowa Mroku
Apokalipsa Regnyry. Apokalipsa Bogini Seledynu
*
Opadła na drewnianą posadzkę. Opal roztrzaskał się o kontuar.  

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Kroniki Czarodziejów - Rozdział 2


-Rozdział 2-


N
igelus otarł pot z oczu. Zamknął  Czarną Księgę i pomógł wstać Eilen.  Dziewczyna była wykończona. Mag pomógł jej usiąść na łóżku. Zwrócił się do Cristiny.
- Gdzie jest jej matka?
Kobieta milczała.
- Jest w Halenshire. Nie chcę o tym mówić... - wyszeptała.
- Pańska wnuczka... Jest czarodziejką... - rzekł Nigelus po głębszym zastanowieniu. Chciałbym się podjąć nauki pańskiej wnuczki.
Cristina zachłysnęła się powietrze.
- To bardzo miło z pańskiej strony. Nie spodziewałam się, że Eilen... Przykro mi, ale nie mam pieniędzy na nauki prywatne. Nie stać mnie będzie także na Szkołę Magii. - Kobieta kiwała głową.
- To nic nie będzie kosztować. Zaszczytem będzie nauczanie tak uzdolnionej czarodziejki. Większość jej rówieśniczek, nawet czarodziejki z Mistrzostwem mogłyby tego nie przeżyć.
- Ja nie wiem. Eilen, zadecyduj.
Dziewczyna, słuchająca dialogu czarodzieja i babki, osłupiała. Nie wiedziała co powiedzieć. To wszystko zwaliło się na nią w kilka tygodni. Ta cała magia. Od dziecka gdzieś w głębi duszy pragnęła władać mocą. Ale to było tylko marzenie. Teraz stało się to realne. A co jeśli nie da sobie rady? Ale Nigelus mówił, że jest silna... Nie pamiętała nic. Jednak to co musiało się stać przed chwilą jednoznacznie stwierdzało, że  iskra magii gdzieś jest w jej ciele. Skoro opętał ją sam Kochanek... Ale skąd ona to wie? Czy ona to czuje? Rzuciła to w cholerę.
- Tak... Chyba... Babciu, nie obraź się, ale ja chcę. Naprawdę. Czuję gdzieś w głębi serca, że powinnam, lecz nie wiem czy ty dasz radę beze mnie. Kto będzie ci pomagał przy krowach? Kto nazrywa poziomek na sprzedaż?
- Skarbie dam sobie radę. - Cristina załkała. - Ale moje serce pęknie z tęsknoty za tobą.
- Ale ja chyba zostaję tutaj, prawda? - Eilen zwróciła się do Nigelusa. Ten spojrzał prosto w jej kocie oczy.
- Przykro mi, ale prawo Granitewoodu nakazuje przenieść się do tak zwanych Stref Pałacowych. Mistrz i uczeń zamieszkuję w pałacu i nie wychodzą z niego do czasu zakończenia nauk, lub zdobycia mistrzostwa przez ucznia. To wszystko w celach ochrony. 
Dziewczyna wpatrywała się w babkę. Tak trudno będzie mi się z nią rozstać...
- Chcę się uczyć magii... 

niedziela, 12 sierpnia 2012

Kroniki Czarodziejów - Rozdział 1


-Rozdział 1-


S
łońce tonęło w seledynie lasów. Dotychczasowe, modre niebo przybrało barwę purpury. Czarodziej stał na drewnianym podium i kreślił w powietrzu znaki w stronę zwróconej ku niemu widowni.
- Tak właśnie wyglądał Kontynent, gdy Bogini Seledynu porzuciła swego Kochanka. Mroczne to były czasy. Mrok spowijał Rygnerę do narodzin pierwszego czarodzieja. Został zrodzony z krwi Kochanka. Boga Magii i Zła. To moc czarodzieja i jego wytrwałość oświetliły mrok dnia i strach nocy. To...
- To dlatego nas dyskryminujecie? Że nam pomogliście? - Miejscowy pijak splunął na trawę. - I bez waszej Abry kadabry poradzilibyśmy sobie.
Ciżba pokiwała głową.
- Czarodzieje  nie uważają, że jesteście od nas gorsi. - Nigelus zadarł głową. - To wy, moi drodzy, sobie wpajacie te bajdy. Czarodzieje są chętni do współpracy.
- A co z Bitwą pod Northenhill? Kiedy to doszło do walki pomiędzy czarodziejami, a ludźmi? Wybiliście ponad połowę Granitewoodu - krzyknęła piekarka z wioski obok.
Nigelusowi puściły nerwy. De facto mawiano mu, że nauki są trudne, ale ci ludzie to zupełna ciemnota.
- ALE TO WY NAS ZAATAKOWLIŚCIE! - ryknął wściekły. - To wy najechaliście nasze miasta. Zabijaliście dzieci. Nasze pokłady cierpliwości zostały wyczerpane!
- Chodźta. Nie będziemy słuchać tych steków bzdur. Stawiam whisky dla każdego, kto mnie posłucha. - Ponad połowa ludzi odeszła.
Nigelus przeklął pod nosem.
- To koniec na dzisiaj - rzekł do tych co pozostali. Zszedł z podium i ruszył do wieży.
- Niech Nigelus zaczeka. Zaczekaj! - krzyczała jedna z kobiet, trzymając za rękę prawie że dorosłą pannę.
Mag obrócił się. Kobieta nie grzeszyła urodą, lecz owa panna za nią owszem. Była smukłej sylwetki. Długie, rude włosy lekko opadały na paradny płaszcz. Żółte, kocie oczy wpatrywały się w niego w zawiłością.
- Świetna lekcja - przemówiła kobieta. - Zwłaszcza ta mowa o kształtowaniu się elfickiej kultury.
- Dziękuję, ale co panie sprowadza? Chyba nie pogratulowanie moich nieudolnych lekcji.
Kobieta zamilkła. Spojrzała na pannę stojącą obok. Ta pokręciła głową.
- Czarodzieju, czy moglibyśmy porozmawiać w jakimś ustronnym miejscu? Nie chcę by ktoś z wioski nas usłyszał. - szepnęła.
Nigelus pokiwał głową i zaprowadził gości do swojej wieży. Zaparzył im ciepłej herbaty. Przygotował ciasto i herbatniki.
- Słucham. - Przegryzł krakersa, uważnie wpatrując się to w młodszą, to starszą kobietę.
- Chodzi o to, że... - Starsza zaczęła.
- Mów, Cristino.
Posłodziła herbatę. Zamieszała dwa razy, i zaczerpnąwszy łyk z filiżanki kontynuowała.
- To zaczęło się dwa tygodnie temu. Na Święto Magii. Tak się bałyśmy. Wszystko z półek, szafek i stołów spadało na podłogę. Myślałyśmy, że to demony, więc odprawiłyśmy Rytuał. Ale to działo się znowu i znowu. Do czasu, aż Eilen. - Spojrzała na rudowłosą. - Nie wyjechała do ciotki na dzień, czy dwa. Dom wrócił do. no normalnego stanu. Ale w nocy, gdy dziewczyna wróciła znów się to stało. Tyle, że. - Przerwała i zwróciła się do Eilen. - Skarbie, skarbie powiedz.
Wzdrygnęła się. Jej głos był delikatnym pociągnięciem pędzla. Niósł radość nadzieję, ale i mrok i strach.
- Wpadłam w trans. Czułam. Słyszałam ludzi i ich złe, bardzo złe głosy. Nakazywały mi robić straszne rzeczy.
- To było coś strasznego. Jej oczy. Zalał ogień. Pozbawione tęczówek i białek. Nic tylko czerwień. Wiatr zerwał się niesłychanie szybko. Otworzył okno. Ale. tylko w jej sypialni. A Eilen. Kotek wzniósł się ponad sufit. Jej pieśń. Otaczało ją coś. - Przerwała i zaczęła kręcić rękami w powietrzu. - Nie wiem jak to nazwać.
- Pomóż mi. Każdej nocy. Od trzech dni. Unoszę się ponad sufit. Czarodzieju, błagam, pomóż mi. - Eilen  oscylowała. - To okropne.
Nigelus milczał. Miał siedemdziesiąt lat i jeszcze nigdy nie wysłuchał takiej historii. Był na wielu dworach i służył wielu potężnym magom, ale to rzeczywiście coś poważnego.
- Ja muszę skontaktować się z Agendą. Tak. To poważna sprawa - Przeszywał swoje siwe włosy. Kiedyś splamione były czarnym, jak noc, atramentem. - Jeśli to nie sprawi wam kłopotu mam dwa wolne pokoje. Zostańcie na noc.
- Wrócę po kilka drobiazgów, babciu. - Eilen odeszła od stołu.
*

Przypatrywał się swojemu odbiciu. Był już stary. Piękno zostało zabrane przez jego przyjaciółkę  starość. Niegdyś silne ramiona, teraz wątłe, mogły rozgnieść skorupkę orzecha. Lazurowe oczy z biegiem czasu zmieniły kolor na karmin - oznakę starości. Uśmiechnął się. Przynajmniej o jedną rzecz zadbał. Zęby. Białe, błyszczące, a jego oddech świeży. Teraz może całować do woli. A jakże! Przeczesał siwą brodę w poszukiwaniu, jednego, kruczego włosa. Usiadł na łóżku i czekał. Czuł przyjemny zapach świeżej pościeli. Co jest nie tak z tą dziewczyną? Kim jest? Zmówił modlitwę do Bogini i Kochanka. Położył się, i przymknąwszy powieki zaraz zasnął.
*
ŁUUP!
Spadł z łóżka. Zaklął pod nosem i już miał wracać do świeżutkiej pościeli, gdy zauważył Eilen opierającą się o drzwi. Jej oczy były puste. Uśmiechała się triumfująco.
- Czemu mnie zrzuciłaś? - spytał łagodnie, masując sobie kark.
- Zostaw ją. Te dziewczę jest moje - Przemówiła złym głosem. Męskim w dodatku. - Ona należy do Kochanka.
- Na Boginię opuść ciało Eilen! - Ryknął Nigelus.
Jeśli ta panna żartuje to gorzko tego pożałuje. Ale jeszcze nigdy nie słyszał, by ktoś mógł tak modulować głosem.
Zaśmiała się przerażająco. Drzwi do jego sypialni znów się otworzyły. Babka Eilen - Cristina ocierała pot ze skroni.
- Eilen, ty...
- Odejdź! - Złapała ją za szyję. Kobieta zaczęła chwytać  powietrze kratkowo. Raz tak, raz nie.
Nigelus nie śmiał czekać. Co się dzieje z tą dziewczyną? Na Boginię! Był mistrzem słowa magii.
- Ego referre malum in inferno -szeptał.
- Możesz sobie darować, czarodzieju. Jestem Bogiem! Ty jesteś częścią mnie! - Jej głos zdzierał tynki ze ścian. Szyby tańcowały, raz za razem, wypadając z framug okien. Zimny wiatr otulił Nigelusa i Cristinę.
- Novicus! - Nigelus stąpał twardo po ziemi i nie poddawał się. Szeptał zaklęcia raz za razem.
Eilen otoczyła esencja seledynu. Czarodziej sięgnął po proszek leżący na biurku. Oflankował dziewczynę białym kręgiem.
- To sól, Cristino. Ona nie może z tego wyjść. - Nigelus zaczął gorączkowo kartkować Czarną Księgę.
 Demon uderzał pięściami w magiczną tarczę, a ta odpowiadała mu porażeniem i łoskotem. Cristina schowała się w kąt i łkała. Jej lament tonął w wysokiej gamie świstów wiatru. Może i lepiej. Nic Nigelusowi nie przeszkadzało w szukaniu odpowiedniej inkantacji. Zatrzymał się na Zaklęciu Pieczętującym. Nie wahał się tylko czym prędzej nałożył dziewczynie na szyję medalion symbolizujący Boginię i zaczął składać znaki. Skomplikowanie symbole, które kreślił w powietrzu z dobry kwadrans. Zaklęcie przypieczętował własną krwią.
Iście straszne było to widowisko. Izbę zalała fala błysków i ryków Kochanka. Eilen padła na posadzkę. Wiatr ustał. Zaklęcie się udało.