niedziela, 12 sierpnia 2012

Kroniki Czarodziejów - Rozdział 1


-Rozdział 1-


S
łońce tonęło w seledynie lasów. Dotychczasowe, modre niebo przybrało barwę purpury. Czarodziej stał na drewnianym podium i kreślił w powietrzu znaki w stronę zwróconej ku niemu widowni.
- Tak właśnie wyglądał Kontynent, gdy Bogini Seledynu porzuciła swego Kochanka. Mroczne to były czasy. Mrok spowijał Rygnerę do narodzin pierwszego czarodzieja. Został zrodzony z krwi Kochanka. Boga Magii i Zła. To moc czarodzieja i jego wytrwałość oświetliły mrok dnia i strach nocy. To...
- To dlatego nas dyskryminujecie? Że nam pomogliście? - Miejscowy pijak splunął na trawę. - I bez waszej Abry kadabry poradzilibyśmy sobie.
Ciżba pokiwała głową.
- Czarodzieje  nie uważają, że jesteście od nas gorsi. - Nigelus zadarł głową. - To wy, moi drodzy, sobie wpajacie te bajdy. Czarodzieje są chętni do współpracy.
- A co z Bitwą pod Northenhill? Kiedy to doszło do walki pomiędzy czarodziejami, a ludźmi? Wybiliście ponad połowę Granitewoodu - krzyknęła piekarka z wioski obok.
Nigelusowi puściły nerwy. De facto mawiano mu, że nauki są trudne, ale ci ludzie to zupełna ciemnota.
- ALE TO WY NAS ZAATAKOWLIŚCIE! - ryknął wściekły. - To wy najechaliście nasze miasta. Zabijaliście dzieci. Nasze pokłady cierpliwości zostały wyczerpane!
- Chodźta. Nie będziemy słuchać tych steków bzdur. Stawiam whisky dla każdego, kto mnie posłucha. - Ponad połowa ludzi odeszła.
Nigelus przeklął pod nosem.
- To koniec na dzisiaj - rzekł do tych co pozostali. Zszedł z podium i ruszył do wieży.
- Niech Nigelus zaczeka. Zaczekaj! - krzyczała jedna z kobiet, trzymając za rękę prawie że dorosłą pannę.
Mag obrócił się. Kobieta nie grzeszyła urodą, lecz owa panna za nią owszem. Była smukłej sylwetki. Długie, rude włosy lekko opadały na paradny płaszcz. Żółte, kocie oczy wpatrywały się w niego w zawiłością.
- Świetna lekcja - przemówiła kobieta. - Zwłaszcza ta mowa o kształtowaniu się elfickiej kultury.
- Dziękuję, ale co panie sprowadza? Chyba nie pogratulowanie moich nieudolnych lekcji.
Kobieta zamilkła. Spojrzała na pannę stojącą obok. Ta pokręciła głową.
- Czarodzieju, czy moglibyśmy porozmawiać w jakimś ustronnym miejscu? Nie chcę by ktoś z wioski nas usłyszał. - szepnęła.
Nigelus pokiwał głową i zaprowadził gości do swojej wieży. Zaparzył im ciepłej herbaty. Przygotował ciasto i herbatniki.
- Słucham. - Przegryzł krakersa, uważnie wpatrując się to w młodszą, to starszą kobietę.
- Chodzi o to, że... - Starsza zaczęła.
- Mów, Cristino.
Posłodziła herbatę. Zamieszała dwa razy, i zaczerpnąwszy łyk z filiżanki kontynuowała.
- To zaczęło się dwa tygodnie temu. Na Święto Magii. Tak się bałyśmy. Wszystko z półek, szafek i stołów spadało na podłogę. Myślałyśmy, że to demony, więc odprawiłyśmy Rytuał. Ale to działo się znowu i znowu. Do czasu, aż Eilen. - Spojrzała na rudowłosą. - Nie wyjechała do ciotki na dzień, czy dwa. Dom wrócił do. no normalnego stanu. Ale w nocy, gdy dziewczyna wróciła znów się to stało. Tyle, że. - Przerwała i zwróciła się do Eilen. - Skarbie, skarbie powiedz.
Wzdrygnęła się. Jej głos był delikatnym pociągnięciem pędzla. Niósł radość nadzieję, ale i mrok i strach.
- Wpadłam w trans. Czułam. Słyszałam ludzi i ich złe, bardzo złe głosy. Nakazywały mi robić straszne rzeczy.
- To było coś strasznego. Jej oczy. Zalał ogień. Pozbawione tęczówek i białek. Nic tylko czerwień. Wiatr zerwał się niesłychanie szybko. Otworzył okno. Ale. tylko w jej sypialni. A Eilen. Kotek wzniósł się ponad sufit. Jej pieśń. Otaczało ją coś. - Przerwała i zaczęła kręcić rękami w powietrzu. - Nie wiem jak to nazwać.
- Pomóż mi. Każdej nocy. Od trzech dni. Unoszę się ponad sufit. Czarodzieju, błagam, pomóż mi. - Eilen  oscylowała. - To okropne.
Nigelus milczał. Miał siedemdziesiąt lat i jeszcze nigdy nie wysłuchał takiej historii. Był na wielu dworach i służył wielu potężnym magom, ale to rzeczywiście coś poważnego.
- Ja muszę skontaktować się z Agendą. Tak. To poważna sprawa - Przeszywał swoje siwe włosy. Kiedyś splamione były czarnym, jak noc, atramentem. - Jeśli to nie sprawi wam kłopotu mam dwa wolne pokoje. Zostańcie na noc.
- Wrócę po kilka drobiazgów, babciu. - Eilen odeszła od stołu.
*

Przypatrywał się swojemu odbiciu. Był już stary. Piękno zostało zabrane przez jego przyjaciółkę  starość. Niegdyś silne ramiona, teraz wątłe, mogły rozgnieść skorupkę orzecha. Lazurowe oczy z biegiem czasu zmieniły kolor na karmin - oznakę starości. Uśmiechnął się. Przynajmniej o jedną rzecz zadbał. Zęby. Białe, błyszczące, a jego oddech świeży. Teraz może całować do woli. A jakże! Przeczesał siwą brodę w poszukiwaniu, jednego, kruczego włosa. Usiadł na łóżku i czekał. Czuł przyjemny zapach świeżej pościeli. Co jest nie tak z tą dziewczyną? Kim jest? Zmówił modlitwę do Bogini i Kochanka. Położył się, i przymknąwszy powieki zaraz zasnął.
*
ŁUUP!
Spadł z łóżka. Zaklął pod nosem i już miał wracać do świeżutkiej pościeli, gdy zauważył Eilen opierającą się o drzwi. Jej oczy były puste. Uśmiechała się triumfująco.
- Czemu mnie zrzuciłaś? - spytał łagodnie, masując sobie kark.
- Zostaw ją. Te dziewczę jest moje - Przemówiła złym głosem. Męskim w dodatku. - Ona należy do Kochanka.
- Na Boginię opuść ciało Eilen! - Ryknął Nigelus.
Jeśli ta panna żartuje to gorzko tego pożałuje. Ale jeszcze nigdy nie słyszał, by ktoś mógł tak modulować głosem.
Zaśmiała się przerażająco. Drzwi do jego sypialni znów się otworzyły. Babka Eilen - Cristina ocierała pot ze skroni.
- Eilen, ty...
- Odejdź! - Złapała ją za szyję. Kobieta zaczęła chwytać  powietrze kratkowo. Raz tak, raz nie.
Nigelus nie śmiał czekać. Co się dzieje z tą dziewczyną? Na Boginię! Był mistrzem słowa magii.
- Ego referre malum in inferno -szeptał.
- Możesz sobie darować, czarodzieju. Jestem Bogiem! Ty jesteś częścią mnie! - Jej głos zdzierał tynki ze ścian. Szyby tańcowały, raz za razem, wypadając z framug okien. Zimny wiatr otulił Nigelusa i Cristinę.
- Novicus! - Nigelus stąpał twardo po ziemi i nie poddawał się. Szeptał zaklęcia raz za razem.
Eilen otoczyła esencja seledynu. Czarodziej sięgnął po proszek leżący na biurku. Oflankował dziewczynę białym kręgiem.
- To sól, Cristino. Ona nie może z tego wyjść. - Nigelus zaczął gorączkowo kartkować Czarną Księgę.
 Demon uderzał pięściami w magiczną tarczę, a ta odpowiadała mu porażeniem i łoskotem. Cristina schowała się w kąt i łkała. Jej lament tonął w wysokiej gamie świstów wiatru. Może i lepiej. Nic Nigelusowi nie przeszkadzało w szukaniu odpowiedniej inkantacji. Zatrzymał się na Zaklęciu Pieczętującym. Nie wahał się tylko czym prędzej nałożył dziewczynie na szyję medalion symbolizujący Boginię i zaczął składać znaki. Skomplikowanie symbole, które kreślił w powietrzu z dobry kwadrans. Zaklęcie przypieczętował własną krwią.
Iście straszne było to widowisko. Izbę zalała fala błysków i ryków Kochanka. Eilen padła na posadzkę. Wiatr ustał. Zaklęcie się udało.

2 komentarze:

  1. No nieźle...już tutaj jestem w stanie podziwiać twój kunszt pisarski. Gratuluję umiejętności. Znalazłam tylko dwa niedociągnięcia: 'nieudolnych' pisze się razem bo to przymiotnik i jedną literacka w słowie skomplikowane. Mykam czytać dalej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawie się zapowiada, lecę czytać dalej :)

    OdpowiedzUsuń