-Rozdział 1-
S
|
łońce tonęło w
seledynie lasów. Dotychczasowe, modre niebo przybrało barwę purpury. Czarodziej
stał na drewnianym podium i kreślił w powietrzu znaki w stronę zwróconej ku niemu
widowni.
- Tak właśnie wyglądał
Kontynent, gdy Bogini Seledynu porzuciła swego Kochanka. Mroczne to były czasy.
Mrok spowijał Rygnerę do narodzin pierwszego czarodzieja. Został zrodzony z
krwi Kochanka. Boga Magii i Zła. To moc czarodzieja i jego wytrwałość
oświetliły mrok dnia i strach nocy. To...
- To dlatego nas dyskryminujecie?
Że nam pomogliście? - Miejscowy pijak splunął na trawę. - I bez waszej Abry
kadabry poradzilibyśmy sobie.
Ciżba pokiwała głową.
- Czarodzieje nie uważają, że jesteście od nas gorsi. -
Nigelus zadarł głową. - To wy, moi drodzy, sobie wpajacie te bajdy. Czarodzieje
są chętni do współpracy.
- A co z Bitwą pod
Northenhill? Kiedy to doszło do walki pomiędzy czarodziejami, a ludźmi?
Wybiliście ponad połowę Granitewoodu - krzyknęła piekarka z wioski obok.
Nigelusowi puściły
nerwy. De facto mawiano mu, że nauki są trudne, ale ci ludzie to zupełna
ciemnota.
- ALE TO WY NAS
ZAATAKOWLIŚCIE! - ryknął wściekły. - To wy najechaliście nasze miasta. Zabijaliście
dzieci. Nasze pokłady cierpliwości zostały wyczerpane!
- Chodźta. Nie będziemy
słuchać tych steków bzdur. Stawiam whisky dla każdego, kto mnie posłucha. -
Ponad połowa ludzi odeszła.
Nigelus przeklął pod
nosem.
- To koniec na dzisiaj
- rzekł do tych co pozostali. Zszedł z podium i ruszył do wieży.
- Niech Nigelus zaczeka.
Zaczekaj! - krzyczała jedna z kobiet, trzymając za rękę prawie że dorosłą
pannę.
Mag obrócił się.
Kobieta nie grzeszyła urodą, lecz owa panna za nią owszem. Była smukłej
sylwetki. Długie, rude włosy lekko opadały na paradny płaszcz. Żółte, kocie
oczy wpatrywały się w niego w zawiłością.
- Świetna lekcja -
przemówiła kobieta. - Zwłaszcza ta mowa o kształtowaniu się elfickiej kultury.
- Dziękuję, ale co
panie sprowadza? Chyba nie pogratulowanie moich nieudolnych lekcji.
Kobieta zamilkła.
Spojrzała na pannę stojącą obok. Ta pokręciła głową.
- Czarodzieju, czy
moglibyśmy porozmawiać w jakimś ustronnym miejscu? Nie chcę by ktoś z wioski nas
usłyszał. - szepnęła.
Nigelus pokiwał głową i
zaprowadził gości do swojej wieży. Zaparzył im ciepłej herbaty. Przygotował
ciasto i herbatniki.
- Słucham. - Przegryzł krakersa,
uważnie wpatrując się to w młodszą, to starszą kobietę.
- Chodzi o to, że... -
Starsza zaczęła.
- Mów, Cristino.
Posłodziła herbatę.
Zamieszała dwa razy, i zaczerpnąwszy łyk z filiżanki kontynuowała.
- To zaczęło się dwa
tygodnie temu. Na Święto Magii. Tak się bałyśmy. Wszystko z półek, szafek i
stołów spadało na podłogę. Myślałyśmy, że to demony, więc odprawiłyśmy Rytuał.
Ale to działo się znowu i znowu. Do czasu, aż Eilen. - Spojrzała na rudowłosą.
- Nie wyjechała do ciotki na dzień, czy dwa. Dom wrócił do. no normalnego
stanu. Ale w nocy, gdy dziewczyna wróciła znów się to stało. Tyle, że. -
Przerwała i zwróciła się do Eilen. - Skarbie, skarbie powiedz.
Wzdrygnęła się. Jej
głos był delikatnym pociągnięciem pędzla. Niósł radość nadzieję, ale i mrok i
strach.
- Wpadłam w trans.
Czułam. Słyszałam ludzi i ich złe, bardzo złe głosy. Nakazywały mi robić
straszne rzeczy.
- To było coś
strasznego. Jej oczy. Zalał ogień. Pozbawione tęczówek i białek. Nic tylko
czerwień. Wiatr zerwał się niesłychanie szybko. Otworzył okno. Ale. tylko w jej
sypialni. A Eilen. Kotek wzniósł się ponad sufit. Jej pieśń. Otaczało ją coś. -
Przerwała i zaczęła kręcić rękami w powietrzu. - Nie wiem jak to nazwać.
- Pomóż mi. Każdej nocy.
Od trzech dni. Unoszę się ponad sufit. Czarodzieju, błagam, pomóż mi. - Eilen oscylowała. - To okropne.
Nigelus milczał. Miał
siedemdziesiąt lat i jeszcze nigdy nie wysłuchał takiej historii. Był na wielu
dworach i służył wielu potężnym magom, ale to rzeczywiście coś poważnego.
- Ja muszę skontaktować
się z Agendą. Tak. To poważna sprawa - Przeszywał swoje siwe włosy. Kiedyś
splamione były czarnym, jak noc, atramentem. - Jeśli to nie sprawi wam kłopotu
mam dwa wolne pokoje. Zostańcie na noc.
- Wrócę po kilka
drobiazgów, babciu. - Eilen odeszła od stołu.
*
Przypatrywał się
swojemu odbiciu. Był już stary. Piękno zostało zabrane przez jego
przyjaciółkę starość. Niegdyś silne
ramiona, teraz wątłe, mogły rozgnieść skorupkę orzecha. Lazurowe oczy z biegiem
czasu zmieniły kolor na karmin - oznakę starości. Uśmiechnął się. Przynajmniej
o jedną rzecz zadbał. Zęby. Białe, błyszczące, a jego oddech świeży. Teraz może
całować do woli. A jakże! Przeczesał siwą brodę w poszukiwaniu, jednego, kruczego
włosa. Usiadł na łóżku i czekał. Czuł przyjemny zapach świeżej pościeli. Co
jest nie tak z tą dziewczyną? Kim jest? Zmówił modlitwę do Bogini i Kochanka.
Położył się, i przymknąwszy powieki zaraz zasnął.
*
ŁUUP!
Spadł z łóżka. Zaklął
pod nosem i już miał wracać do świeżutkiej pościeli, gdy zauważył Eilen
opierającą się o drzwi. Jej oczy były puste. Uśmiechała się triumfująco.
- Czemu mnie zrzuciłaś?
- spytał łagodnie, masując sobie kark.
- Zostaw ją. Te
dziewczę jest moje - Przemówiła złym głosem. Męskim w dodatku. - Ona należy do
Kochanka.
- Na Boginię opuść
ciało Eilen! - Ryknął Nigelus.
Jeśli ta panna żartuje
to gorzko tego pożałuje. Ale jeszcze nigdy nie słyszał, by ktoś mógł tak
modulować głosem.
Zaśmiała się
przerażająco. Drzwi do jego sypialni znów się otworzyły. Babka Eilen - Cristina
ocierała pot ze skroni.
- Eilen, ty...
- Odejdź! - Złapała ją
za szyję. Kobieta zaczęła chwytać powietrze kratkowo. Raz tak, raz nie.
Nigelus nie śmiał
czekać. Co się dzieje z tą dziewczyną? Na Boginię! Był mistrzem słowa magii.
- Ego referre malum in inferno -szeptał.
- Możesz sobie darować,
czarodzieju. Jestem Bogiem! Ty jesteś częścią mnie! - Jej głos zdzierał tynki
ze ścian. Szyby tańcowały, raz za razem, wypadając z framug okien. Zimny wiatr
otulił Nigelusa i Cristinę.
-
Novicus! - Nigelus stąpał
twardo po ziemi i nie poddawał się. Szeptał zaklęcia raz za razem.
Eilen otoczyła esencja
seledynu. Czarodziej sięgnął po proszek leżący na biurku. Oflankował dziewczynę
białym kręgiem.
- To sól, Cristino. Ona
nie może z tego wyjść. - Nigelus zaczął gorączkowo kartkować Czarną Księgę.
Demon uderzał pięściami w magiczną tarczę, a
ta odpowiadała mu porażeniem i łoskotem. Cristina schowała się w kąt i łkała.
Jej lament tonął w wysokiej gamie świstów wiatru. Może i lepiej. Nic Nigelusowi
nie przeszkadzało w szukaniu odpowiedniej inkantacji. Zatrzymał się na Zaklęciu
Pieczętującym. Nie wahał się tylko czym prędzej nałożył dziewczynie na szyję medalion
symbolizujący Boginię i zaczął składać znaki. Skomplikowanie symbole, które
kreślił w powietrzu z dobry kwadrans. Zaklęcie przypieczętował własną krwią.
Iście straszne było to
widowisko. Izbę zalała fala błysków i ryków Kochanka. Eilen padła na posadzkę.
Wiatr ustał. Zaklęcie się udało.
No nieźle...już tutaj jestem w stanie podziwiać twój kunszt pisarski. Gratuluję umiejętności. Znalazłam tylko dwa niedociągnięcia: 'nieudolnych' pisze się razem bo to przymiotnik i jedną literacka w słowie skomplikowane. Mykam czytać dalej.
OdpowiedzUsuńCiekawie się zapowiada, lecę czytać dalej :)
OdpowiedzUsuń